poniedziałek, 1 września 2014

Do tych lat dziecięcych...

Hej ;)

Z filmami/serialami można mieć kilka problemów. Serial/film może zapowiadać się niesamowicie, a potem okazać się największym rozczarowaniem sezonu (w moim przypadku było tak z Demonami da Vinci, które chyba były najsmutniejszym zepsutym serialem jaki udało mi się spotkać), lub zgoła przeciwnie - coś, do czego podchodziło się sceptycznie staje się nagle osobistym ulubieńcem (wstyd przyznać, ale do tej kategorii zalicza się moja przygoda z Sherlockiem BBC, do którego początkowo podchodziłam bardzo... ostrożnie, by niespodziewanie stać się wielką fanką). Film/serial może też odstraszać tytułem lub opisem, po którym wnioskujemy, że nigdy nie obejrzymy czegoś podobnego (jak chociażby Magia Uczuć*, której nie oglądnęłabym za żadne skarby, gdyby nie fakt, że gra w nim Lee Pace, co byłoby chyba największym błędem mojego popkulturowego życia). Inny jeszcze problem stanowić może sam odbiorca, który sam nie wie czy właściwie chce zobaczyć jakiś film/serial, czy może nie, bo w sumie chciałby, ale i boi się i wątpi, bo taka to trudna decyzja. I właśnie taki kłopot miałam z filmem The Lego Movie.

Jednak w końcu moje wewnętrzne dziecko zwyciężyło, więc zasiadłam przed ekranem, pełna obaw ale i nadziei, bo recenzje jakie przeczytałam wcześniej niemal jednogłośnie twierdziły, że film wart jest obejrzenia. Powiem szczerze, że nie żałuję tej decyzji. Nawet pomimo tego, że The Lego Movie w założeniu przeznaczony jest dla dzieci, bawiłam się na nim świetnie. Te kolory, te dialogi! Nawet akcja i wątek przewodni nie były tak infantylne i trywialne jak się obawiałam. Nie byłabym jednak sobą gdyby seans nie wzbudził we mnie refleksji, tym razem na temat ogólnie pojętych filmów/seriali dla dzieci. Bo, moi drodzy, źle się dzieje w państwie naszym!

The Lego Movie to chyba jedyny film, w którym jeszcze pozwalają Batmanowi się uśmiechać.
 
Jako szczęśliwa posiadaczka młodszego rodzeństwa, mam czasami okazję zajrzeć w okolice programów dla dzieci i młodzieży takich jak Disney Channel**. I za każdym razem to zaglądanie kończy się moim przerażeniem i głębokim szokiem. Jestem świadoma, że już od kilku ładnych lat wszelkie produkcje komediowe stają się coraz głupsze, a ich humor coraz prostszy, ale mam wrażenie, że komediom młodzieżowym oberwało się pod tym względem najmocniej. Każda z nich wygląda niemal tak samo (dzieciaki starające się zdobyć popularność w szkole/sławę/chłopaka/dziewczynę - niepotrzebne skreślić), poziom gagów i dialogów jest tak samo niski (ktoś na kogoś coś wylewa/ktoś się za kogoś lub coś przebiera/ktoś kogoś obraża, ale w niezwykle zabawny sposób - niepotrzebne skreślić) i oczywiście nie można zapomnieć o obowiązkowym śmiechu z puszki (najwyraźniej dzieci i młodzież nie potrafią sami wpaść na to kiedy powinni się śmiać).

Właściwie, jak się tak głębiej zastanowić, wszystkie współczesne seriale młodzieżowe usilnie starają się nam wmówić, że posiadanie chłopaka/dziewczyny i bycie najpopularniejszym dzieciakiem w szkole są rzeczami najważniejszymi i wszyscy, którzy się w ten dziki pęd nie wpisują są ludźmi z jakiejś gorszej kategorii. Jest to o tyle niepokojące, że przez oglądanie takich seriali, dzieci zaczynają powielać zaobserwowane tam wzorce. Nagle okazuje się, że fajny może być tylko ten, który nosi firmowe ciuchy, dręczy innych i ma mnóstwo znajomych, chodzących za nim krok w krok. Nie wiem czy powinnam być bardziej zmartwiona czy przestraszona takim obrotem sprawy.

 Z drugiej strony zastanawiam się ile taka "dziecięca gwiazda" dostaje za robienie z siebie takiej komedii.

Całe szczęście, że obok takich koszmarków, masowo produkowanych na potrzeby Disney Channel, pojawiają się czasami dobre produkcje dziecięco-młodzieżowe, które wyłamują się z odmóżdżającego schematu. Nie wiem dokąd zmierzałby ten świat, gdyby nagle zabrakło takich filmów jak Zaplątani, Merida Waleczna, Jak Wytresować Smoka czy właśnie The Lego Movie***, które może nie zawsze są dziełami najwyższych lotów, ale są miłą odmianą po wszystkich komediach o bogatym dzieciaku z idyllicznego świata. Miejmy nadzieję, że będzie ich coraz więcej.

 Moim zdaniem to jedna z nielicznych dziecięcych produkcji serialowych, które da się jeszcze oglądać.


Do następnego razu :)

PS.
Fakt, że wpis "dziecięcy" pojawił się akurat 1 września jest wyłącznie dziełem przypadku. Serio.

_______________

* To, co dystrybutorzy polscy robią z tytułami filmów/seriali jest tematem na osobną notkę, którą na pewno w przyszłości napiszę, bo o takich sprawach milczeć nie można
** Od razu zaznaczam, że używam nazwy akurat tego kanału jako uproszczenia - inne kanały dla dzieci i młodzieży popełniają te same grzechy
*** Ja i moje wewnętrzne dziecko możemy oglądać te filmy w kółko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz