środa, 17 września 2014

Wysoki i smutny

Hej ;)

Czasami nachodzi mnie taka jakaś dziwna potrzeba obejrzenia czegoś nowego z konkretnym aktorem i z reguły muszę wybierać pomiędzy filmami/serialami, które zupełnie w innym wypadku by mnie nie zainteresowały. Ktoś by mógł powiedzieć, że nie każda potrzeba musi być zaspokajana, lecz z doświadczenia wiem, że dzięki takim wewnętrznym przymusom można trafić na naprawdę ciekawe i fajne produkcje.

Właśnie przez taką potrzebę obejrzałam The Fall* z Lee Pacem, który - co najbardziej zaskoczyło chyba mnie samą - stał się jednym z moich ulubionych filmów, a także The Soldier's Girl (również z Lee) - film, co do którego mam bardzo mieszane uczucia, ale wiem, że mimo wszystko jest filmem dobrym. Ostatnio z kolei przymus padł na Davida Tennanta, co spowodowało, że obejrzałam miniserial Single Father. Serial może nie jest dokładnie tym, czego oczekuję od telewizji, jako źródła rozrywki (jest to dramat obyczajowy, a ja niestety niezbyt przepadam za tym typem produkcji), jednak ma swój urok i pozostawił raczej dobre wspomnienia. Nie o nim jednak dziś chciałabym napisać. Dzisiaj skupię się na rolach Tennanta, z jakimi przyszło mi się zetknąć. Dlaczego? Bo uświadomiłam sobie, że praktycznie wszystkie jego postacie, które poznałam były smutne.

Wysoki smutny Szkot (znaleziony o tu)

Nie wiem czy to ja mam takie szczęście czy po prostu wszystkie jego role mają w sobie tragiczny element. Już nawet nie mówię o Single Father, gdzie na samym początku jego bohaterowi twórcy zabijają żonę**, więc ma całkowite prawo być podłamany i smutny. Mam tu na myśli między innymi rolę Dziesiątego w Doktorze Who, który najpierw został wymęczony przez scenarzystów przejściami z Rose, by później oberwać jeszcze przy regeneracji. Tak niesprawiedliwej i smutnej zmiany Doktora jeszcze nie widziałam****.

Wysoki smutny Doktor

W Czarze Ognia może nie musiał grać smutnego Barty'ego Croucha Jr., ale patrząc na ogólną historię tej postaci, jest ona strasznie smutna i tragiczna (już nawet nie wspominając losu jego matki). Zatrzymując się jednak na chwilkę przy Bartym, zauważyłam u Tennanta ciekawą skłonność do startowania do ról osób co najmniej niezrównoważonych. Mam wrażenie, że on strasznie chciałby zagrać jakiegoś psychopatę - nie przypadkowo chyba brał udział w castingu do tytułowej roli Hannibala Bryana Fullera.

Wysoki i tragiczny Barty Crouch Jr.

Nie będę się zagłębiać w jego role szekspirowskie, bo one wszystkie są tragiczne i w pewien sposób smutne, chociaż zaznaczyć trzeba, że jego kreacja Hamleta z 2009 roku jest moją ulubioną. Tennant bardzo sugestywnie udaje szaleństwo młodego księcia, ale z pokazaniem jego smutku i rozdarcia też radzi sobie świetnie. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam tak prawdziwego Hamleta.

Wysoki smutny Hamlet.

Nie widziałam wprawdzie wszystkich ról Tennanta (wciąż jestem na etapie stopniowego ich nadrabiania), ale niepokoi mnie, że właściwie każda, na którą natrafiam jest smutna. Nie wiem czy to kwestia tego, które role wybiera sobie sam aktor, czy może tego, że twórcy widzą w nim tylko postaci smutne i tragiczne. A może to wina deszczu, który wciąż pada na Wyspach. Kto wie...

Do następnego razu ;)

______________

* Celowo używam tytułu angielskiego, bo tytuł polski (Magia Uczuć) uważam za zupełnie nietrafiony, nieodpowiedni i bardzo charakterystyczny dla polskiego zwyczaju robienia cudów przy tłumaczeniu tytułów.
** W ogóle z tymi żonami to też ma przechlapane. W Escape Artist*** żona jego bohatera ginie w jeszcze bardziej dramatycznych okolicznościach.
*** Osoba, która wytłumaczy mi jakim cudem Escape Artist stał się w polskiej dystrybucji Kłopotliwą Sprawą, dostanie ode mnie medal z ziemniaka zrobiony w paincie.
**** Oczywiście nic nie mam do Jedenastego w wykonaniu Matta Smitha, jednak wciąż wolę Dziesiątego. Ot, prawo fanki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz