sobota, 6 września 2014

Opowieść o opowiadaniu bajek

Hej :)

Jakoś wczoraj internety obiegła informacja, że planowana jest adaptacja klasycznej baśni o Jasiu i Małgosi, której podstawą ma być nienapisane jeszcze opowiadanie Neila Gaimana. Jak praktycznie w każdym podobnym przypadku, film ten ma być "mroczny i poważniejszy" niż pierwotna wersja. W sumie nie wiem czy się z tego powodu powinnam bardziej cieszyć czy może raczej martwić, ponieważ z jednej strony takie "mroczne i poważne" baśnie dla dorosłych bywają tak nieszczęśliwie psute na wszelakie sposoby, że to aż trudno sobie to wyobrazić, ale z drugiej strony to Gaiman, a - parafrazując pewien kabaret - wszystko, co Gaimana jest lepsze*.

Nie wiem skąd ten ostatni trend, dziwnie pchający wszystkich do unowocześniania klasycznych historii, albo opowiadania nieznanych dziejów znanych postaci**. Najwyraźniej ludziom wciąż potrzeba na nowo opowiadać znane historie, bo jeszcze - nie daj Boże! - o którejś z nich zapomną i co wtedy. Lub twórcy po prostu idą na łatwiznę i na kanwie gotowej opowieści budują swoją własną wizję, niekoniecznie odpowiadającą temu, co się wszystkim innym przez tak długi czas wydawało, że jest istotą historii.

Hansel i Gretel właśnie dowiedzieli się, że znowu dostali angaż. Ech, ta popularność...

Niestety mam wrażenie, że twórcy coraz częściej zapominają o tym, co czyni baśnie tak wyjątkowymi i niesamowitymi, nie tylko dla dzieci. Bo, co może niektórych zdziwić, najważniejsze ani najfajniesze w takich historiach wcale nie było polowanie na potwory, czy pokazanie pięknej, odważnej i nigdy nie zmieniającej wyrazu twarzy heroiny, która wbrew wszystkiemu pokonuje Złą Królową i zdobywa Prawdziwą i Przystojną Miłość***. Najistotniejszą składową baśni jest ich niesamowita atmosfera, magia i bajkowość. Dlaczego tak niewiele współczesnych twórców o tym pamięta?

Ten film tak bardzo skrzywdził moją wizję pierwowzoru, że jak tylko sobie o tym pomyślę to robi mi się smutno.

A przecież opowiedzenie dobrej bajki dorosłemu, wcale nie musi polegać na "umracznianiu" pierwowzoru. Nigdzie nie jest napisane, że jeśli film nie będzie mroczny i poważny to od razu stanie się produkcją dla dzieci. Oczywiście nie nawołuję tu do całkowitej infantylizacji adaptacji baśni, ale upoważnianie na siłę czegoś, co nigdy do końca poważne nie było (zwłaszcza w takiej formie, w jakiej znamy to obecnie; czasami pierwowzory baśni ludowych są jeszcze mroczniejsze niż byłby w stanie wymyślić dowolny scenarzysta, nie przekraczając granicy dzielącej produkcji 12+ od filmów "z czerwonym znaczkiem") nie może wyjść dobrze.

Kolejna produkcja, która chciała dobrze, ale niestety przedobrzyła. No cóż, nie wszystkie filmy Burtona muszą być arcydziełem.

Mam wrażenie, że dobrze rozumie to Bryan Fuller, który wprawdzie jeszcze nie dorobił się adaptacji żadnej klasycznej baśni, ale praktycznie każda jego produkcja ma w sobie coś, co każda bajka mieć powinna - tę niesamowitą atmosferę i magiczną baśniowość. I nawet jeśli serial opowiada o zakochanym cukierniku, badającym sprawy morderstw, to ogląda się go jak bajkę - może to kwestia kolorystyki, może narracji z offu, a może lekko absurdalnych sytuacji, które balansują czasami wręcz na granicy kiczu, ale czy nie na tym polega urok bajek?

Proszę, ujęcie tak samo dramatyczne jak pozostałe, a jednak wciąż tylko tutaj jest kadr z prawdziwej**** bajki.

Niemniej jednak będę czekać na wspominaną na samym początku wpisu "mroczniejszą i poważniejszą" wersję bajki o Jasiu i Małgosi. Bo kto wie - może tym razem historia zostanie opowiedziana w sposób odpowiedni.

Do następnego razu :)
______________

* Zwłaszcza jak lubi się ten typ pisarstwa, a tak się składa, że ja osobiście lubię.
** Niedawno ofiarą takiego pędu do pisania origin story padła Maleficient, a niedługo na ekrany kin wejdzie historia nieznana wymęczonego przez popkulturę Drakuli.
*** Tak, Królewna Śnieżka i Łowca wciąż mnie boli.
**** A przynajmniej jedynej udanej z całego zestawienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz