poniedziałek, 17 listopada 2014

O ludziach, za którymi tęsknimy

Hej ;)

Jakoś tak mi się ckliwie zrobiło. Nie wiem, może to ta pogoda, może ogólnie listopad, albo inne cudo. W każdym razie poczułam przemożną potrzebę podzielenia się z Wami, drodzy Czytelnicy, postaciami, których już w serialach nie ma, ale wciąż za nimi tęsknię.

Od razu uprzedzam, że będzie to wpis mocno spoilerowy, więc jeśli ktoś jest dopiero na etapie nadrabiania poszczególnych pozycji to niech lepiej uważa.

1. Doctor Who
Z tym serialem jest tak, że są właściwie dwie kategorie postaci, za którymi się tęskni. Są to albo towarzysze Doctora albo sam Doctor. Ja należę do obydwu tych grup. Za każdym razem, gdy przeglądam starsze odcinki (albo gify ze starszych odcinków) przypomina mi się dwójka moich ulubionych towarzyszy, których twórcy pozbyli się właściwie definitywnie. Mowa tu oczywiście o Donnie Noble i Rorym Williamsie. To smutne, ale każda z tych postaci już nigdy nie wróci, każda z innego powodu. Nie podoba mi się to, bo byli to moi ulubieni towarzysze. A za którym Doctorem tęsknię najbardziej? Oczywiście za Dziesiątym. Wciąż czuję się mentalnie skrzywdzona regeneracją Dziesiątego i oddałabym wiele, by ten Doctor pojawił się ponownie. Niestety wiem, że w tym serialu raczej tak to nie działa.

Do kompletu brakuje jeszcze Rory'ego i już byłaby pełnia szczęścia.

2. Supernatural
Oczywiście nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu tego serialu. Tutaj nieśmiertelni są tylko bracia Winchester i Castiel. Powoduje to, że utworzyła się spora grupa postaci, za którymi się tęskni. Co interesujące w moim przypadku są to właściwie same anioły. Co jeszcze ciekawsze, zaczynam się coraz poważniej zastanawiać nad tym, czy co najmniej dwoje z trzech bohaterów, których mi brakuje rzeczywiście są skreśleni definitywnie. Zwłaszcza, że sami twórcy nie są do końca tego pewni. A nad kim tak płaczę? Nad Gabrielem, Balthazarem i Lucyferem (o tym ostatnim już zdążyłam chyba gdzieś wcześniej wspomnieć). Tak bardzo chciałabym powrotu tego anielskiego trio, że to się w głowie nie mieści.

Chcę powrotu Balthazara!

3. Ripper Street
Tutaj z kolei mamy interesujący przypadek serialu, w którym właściwie nie ginie nikt, do kogo widz zdąży się przywiązać. Z jednym wyjątkiem. W pewnym momencie umiera Dick Hobbs, czego twórcom nie mogę wybaczyć do teraz. Uwielbiałam tę postać i gdy zginęła poczułam się najpierw zszokowana, potem oszukana, a obecnie trwam w upartej fazie zaprzeczenia. Bardzo zabolała mnie ta śmierć. I wciąż boli.

Hobbs żyje i nie przekonacie mnie, że jest inaczej.
4. Vikings
Twórcy tego serialu bawią się w konsekwentne wyrzynanie postaci drugoplanowych. Najgorsze w tej zabawie jest to, że zachowują się przy tym jak George Martin, pozwalając widzom najpierw polubić tych bohaterów, a dopiero gdy już osiągną ten cel, zabijają. I rzecz jasna nie wszystkich na raz. Najpierw zabili Gydę, a gdy jakoś udało mi się otrzeć łzy i otrząsnąć się po stracie, zlikwidowali Arnego, co było dla mnie takim zaskoczeniem, że wciąż troszkę nie ogarniam kiedy to się stało. Właściwie cały serial składa się z takich momentów. Jest to tak frustrująco pasjonujące, że cały czas trzyma mnie mocno przy tym serialu. Aczkolwiek straty wciąż bolą.

Ale dlaczego Arne?

5. Hannibal
Przez Fullera i jego rozpiskę nie wiem czy już mam płakać czy jeszcze się wstrzymać. Odnosi się to właściwie do całego fandomu, który trwa w stuporze, zastanawiając się, czy możliwe jest przeżycie strzału w policzek. Tak, dobrze się domyślacie, tęsknię za Frederickiem Chilltonem. Nie wiem kiedy zaczęłam pałać do niego taką sympatią, bo stało się to jakoś między jednym a drugim odcinkiem. Pociesza mnie fakt, że nie tylko ja tak mam, bo reszta fandomu też nagle odkryła swoją miłość do tej postaci. Jak i kiedy? Tego nie wie nikt. Niemniej jednak, Chilltonie, wróć!

Chillton wiedział, więc musiał ponieść konsekwencje.

Tak to wygląda. Jeśli twórcy seriali będą kontynuować swoją zabawę prędzej czy później będę miała więcej postaci, za którymi tęsknię niż tych, których mi zostanie. Niepokoi mnie ta wizja, bo wiem, że ma spore szanse stać się prawdą... A może jednak nie?

Do następnego razu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz