czwartek, 6 listopada 2014

Bądź gotowy dziś do drogi, bo nigdy nie wiesz co ci może wpaść do głowy

Hej ;)

Kojarzy ktoś może takiego pana jak Artur Andrus? Tak? To świetnie. Temu panu zdarza się czasami zaśpiewać jakąś piosenkę, a nawet wydać płytę. Jedną z takich piosenek jest utwór Życie jest dziwne, który (co może być szokujące) opowiada o tym, że życie jest dziwne. Dlaczego jednak o tym wspominam? Ano dlatego, że zamierzam udowodnić na własnym przykładzie, że życie jest w istocie bardzo dziwne.

Wiem, że takie stwierdzenia zakrawają na okropny komunał. Niemniej jednak uważam, że muszę się podzielić jedną z najdziwniejszych rzeczy, jaka jest właściwie charakterystyczna dla mojego życia. Bardzo wiele przeżyć (pop)kulturalnych, które uważam za istotne, było spontaniczne. Tak, moi drodzy Czytelnicy. "Normalni" ludzie dobrze wspominają spontaniczne wypady na imprezę, a ja słowo "spontanicznie" wiążę głównie z szeroko pojętą kulturą.

Ja też staram się być.

Doświadczenie uczy, że nieplanowane rzeczy wcale nie muszą być od razu złe i zaskakujące. Nie należy bać się niezaplanowanego, bo czasami wychodzą z tego niezapomniane przeżycia. Doskonałym przykładem może być tutaj moje wyjście na retransmisję Koriolana, które wyglądało tak, że dowiedziałam się o niej o 15.30 (będąc jeszcze w połowie zajęć), a o 18.30 byłam już na sali. I, tak jak już kiedyś wspomniałam, było to jedno z najbardziej niesamowitych przeżyć kulturalnych jakie trafiły mi się w tym roku. Co więcej, do teraz trwam w lekkim szoku, że całe przedsięwzięcie w ogóle wypaliło.

To był bardzo dobry spektakl.

Podobnie, aczkolwiek nie aż tak spontanicznie rzecz miała się chociażby z wyjazdem na tegoroczny Pyrkon czy retransmisję Frankensteina. Wprawdzie w tych przypadkach czas od zakupienia biletu do realnego wydarzenia wynosił kilka dni, a nie jedynie kilka godzin, jednak wciąż bardzo istotny był tu czynnik nieplanowania. To aż dziwne, że kiedyś nie byłabym w stanie ot tak zdecydować się na jakieś wyjście, bez wcześniejszego zaplanowania go.

Nigdy nie powiem, że żałuję tej nagłej decyzji.

Czasami zastanawiam się jak wyglądałoby moje (pop)kulturalne życie gdybym była osobą bardziej zachowawczą, lub ostrożniejszą. Z pewnością byłabym nieco bogatsza, bo niestety takie wypady zawsze są nagłym nadszarpnięciem portfela. Ale tak wydane pieniądze nigdy mnie jeszcze nie zabolały.

Spontaniczność wiąże się też z pewnym rodzajem odwagi, choć odwaga ta nie ma raczej żadnych zastosowań bitewnych. Niemniej jednak wiem, że wiele osób dałoby sobie spokój i machnęło ręką, uznając, że nie takie wyjście nie jest im w sumie potrzebne. Wiem też, że ja bym tak nie umiała. Jak widzę (pop)kulturalną okazję to staram się ją wykorzystać. Jak inaczej wyjaśnić spontaniczne pójście na premierę zarówno Thora 2 jak i Hobbita: Pustkowia Smauga w Bułgarii? Nie dość, że Bułgarzy mieli swoje pierwsze pokazy tych filmów nieco wcześniej niż my*, to jeszcze nie miałam pewności, że uda mi się pójść do kina po powrocie do Polski. Dlatego, nie myśląc wiele, pobiegłam do kina właściwie zaraz po tym jak zobaczyłam plakat z datą premiery.

 Winowajca, który sprawił, że zostawiłam w bułgarskim kinie więcej pieniędzy niż planowałam.

Dlatego powtarzam: nie ma sensu bać się spontaniczności. Nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć, a z reguły takie wypady przynoszą same dobre wspomnienia. A wiadomo - im ich więcej, tym lepiej.

Do następnego razu ;)

_________________________________

* Jak trudne potem było nie spoilerowanie wszystkiego znajomym!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz