wtorek, 25 listopada 2014

O ojcowskim zastępstwie

Hej ;)

Oglądanie seriali w moim wydaniu jest rzeczą okropną. Nie dość, że oglądam ich nieprzyzwoicie dużo to jeszcze powodują u mnie dziwne przekminy, o czym Czytelnicy tego bloga zdążyli się już przekonać. Dziś znowu się to stało i winne wszystkiemu jest tym razem Gotham.

Ten serial robi się coraz lepszy i jak dotąd nie zawiódł moich nadziei, które w nim pokładam. Oczywiście są momenty, które nieco mi zgrzytają, a Selynie Kyle niektórym postaciom życzę szybkiego i permanentnego zniknięcia z miasta. Nie zmienia to jednak faktu, że Gotham jest dobrym serialem. A dziś za to zwróciłam uwagę na relację, jaka zawiązała się pomiędzy Brucem Waynem a Alfredem. Alfred jest biedny - nagle dostał przerażonego chłopaka, który znalazł się w świecie, który całkowicie różnym od jego wyobrażeń na ten temat. Nie przeszkadza mu to jednak. Od razu staje na wysokości zadania i staje się dla Bruce'a zarówno wiernym kamerdynerem, głównym doradcą, jak i namiastką ojca, którego już nie ma i nigdy nie będzie. To bardzo podnoszące na duchu, posiadanie kogoś, kto będzie dla nas pomocą, gdy świat wokół będzie się walić. Też bym chciała mieć takiego Alfreda.

Człowieka, który umie się bić, należy się trzymać.

Podobnie sprawa ma się ze Sleepy Hollow i tym, co się dzieje pomiędzy Abbie Mills i szeryfem Augustem Corbinem. Tutaj z kolei ojciec jest właściwie nieobecny, a Corbin musi wypełnić całkiem sporą lukę, którą zostawił. Jednak jak już wkracza na scenę, "ojcuje" siostrom Mills koncertowo. Jest w stanie stworzyć z zagubionych i zbuntowanych dziewczynek, osoby, które wyszły na prostą. Nie jestem pewna czy nie odbiło się odrobinę kosztem jego biologicznego syna. Może troszkę. Nie zmienia to jednak faktu, że zastępczym ojcem Corbin był bardzo dobrym.

Nie można zapominać też o tym, że Corbin kupuje szarlotkę z lodami. Nikt, kto kupuje ludziom szarlotkę z lodami nie może być zły.

Świat prawdopodobnie by się skończył, gdyby do wpisu nie dało się znaleźć przykładu z Supernatural. Tak jest i w przypadku tej notki. Tutaj wprawdzie ojciec Winchester czasami się pojawia, ale tak naprawdę jest trochę jak Bóg w tym serialu - jego główną cechą jest to, że go nie ma, bo gdzieś sobie poszedł. Bracia Winchesterowie mieli niezwykłe szczęście, bo w rolę zastępczego rodzica bardzo zgrabnie wskoczył Bobby Singer. Nie wiem czy Dean i Sam mogliby sobie wymarzyć lepszego ojca. Bobby podchodzi do narzuconego sobie zadania bardzo poważnie i naprawdę troszczy się o braci, chociaż nie do końca umie to pokazać. Nie zmienia to jednak faktu, że robi wszystko w swojej mocy, by pomóc Winchesterom i jest właściwie na każde ich zawołanie.

Może i zwyzywa od "idjits", ale zawsze będzie tam, gdzie go potrzeba.

Jeśli chodzi jeszcze o ojców, których zupełnie nie ma, dobrym przykładem może być tutaj Donna Noble z Doctora Who. Nie przypominam sobie ani jednego momentu, w którym byłby chociaż wspominany*. Na szczęście wcale tego nie czuć, ponieważ na jego miejscu stoi Geoff Noble, czyli dziadek Donny. To właśnie w nim kobieta zawsze może znaleźć oparcie, razem z nim uciec od zrzędliwej matki i mieć pewność, że bez względu na to, co się wydarzy, zawsze będzie siedział przy teleskopie, gotów wysłuchać jej opowieści o przygodach wśród gwiazd. I oczywiście będzie też jedynym, który w te opowieści uwierzy.

 Przy takich ludziach zwykły wieczór przy teleskopie staje się podróżą do gwiazd.

Na koniec zostawiłam postać, która wprawdzie zastępuje oboje rodziców, ale niestety ze względu na bycie kobietą jest raczej utożsamiana z matką. Mam tu na myśli Peaky Blinders i Polly, pełniącą rolę głowy rodziny. I jedno jej trzeba przyznać - rządzenie bandą nieco zdziczałych po wojnie chłopaków, trzymanie ich w ryzach i jeszcze ogarnianie całkiem sporej części ich nie do końca legalnej działalności wychodzi jej koncertowo. Widać, że całe młodsze pokolenie Shelbych żywi do niej zasłużony szacunek, a także kochają ją na swój sposób. I niech mówią, że fakt, że Polly jest kobietą "kwalifikuje" ją tylko i wyłącznie do matkowania. Ja tam swoje i tak wiem. Wiem przede wszystkim to, że Polly całkiem zgrabnie stała się dla "swoich chłopaków" zastępczynią zarówno matki jak i ojca.

Nikt tak skutecznie nie gromadzi rodziny jak Polly.

Generalnie, jak się tak głębiej zastanowić to wychodzi na to, że serialowi ojcowie to taki śmieszny rodzaj ludzi, których przeważnie nie ma, albo jeśli są to to są źli. Ciekawe jak to świadczy o twórcach. W każdym razie to miłe, że starają się zawsze chociaż spróbować dać swoim bohaterom kogoś, kot tego złego/nieobecnego ojca zastąpić.

Do następnego razu ;)

_____________________________________

* Jeżeli się mylę to przepraszam. Niestety nie jestem jeszcze na tym poziomie wszechwiedzy, że znam wszystkie odcinki wszystkich seriali na pamięć. Na razie wciąż trenuję ;]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz