Hej ;)
Beznadziejny był dziś dzień. Zimny, szarobury, a w dodatku (w moim przypadku akurat) tak zapełniony sprawami uczelniano-pracowniczymi, że nie miałam czasu na oddychanie, a co dopiero nad innymi, mniej istotnymi czynnościami jak jedzenie czy sen.
Zły też był z tego powodu, że nie wydarzyło się praktycznie nic, o czym mogłabym napisać. Jedyna rzecz warta wspomnienia to słowa Daniela Cerone o Constantine:
Nasz 1. sezon będzie miał 13 odcinków. Kolejny jest w Waszych rękach. Producenci są pewni. Mamy wyższą oglądalność niż "Hannibal", który dostał 2. sezon.
Mówiąc szczerze, nie spodobała mi się ta wypowiedź. Bo jakkolwiek sam serial bardzo mi się podoba i kibicuję mu z całych subiektywnych sił to jednak dziwna pewność Cerone jest... no właśnie - dziwna. Nie ukrywajmy - przy porównaniu do Hannibala, Constantine zostaje jednak daleko w tyle. Poza tym nie ma przecież nawet co porównywać - bo to wszak dwie zupełnie różne kategorie.
Dlatego, panie Cerone, fakt, że Hannibal przeszedł wcale nie oznacza, że i pański serial ma takie same szanse. Tak tylko mówię.
I powtarzam - wieść, że Constantine dostał następny sezon uradowałaby moje serce niezwykle wręcz mocno, jednakże trzeba też umieć wykazać się niewielką choć dozą autokrytycyzmu. Podobno to nie zabija.
A skoro już i tak się monotematycznie zrobiło, to wrzucę zdjęcie ładnego Walijczyka, bo dzień zwieńczony ładnym Walijczykiem nie może być tak do końca zły.
Ładny Walijczyk w pełnej krasie.
Do następnego razu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz