czwartek, 18 września 2014

Trudna sztuka bycia z ludźmi

Hej ;)

Uwaga, dziś zacznę ambitnie. Od komunału. Ludzie są różni. I nie chodzi tu nawet o wygląd czy sposób ubierania, lecz raczej o charaktery, usposobienie i określone zachowania. Nawet nie trzeba wychodzić z domu, żeby się o tym przekonać - wystarczy mieć chociaż w najmniejszym stopniu rozwinięty zmysł obserwacji i jakąś nawet śladową styczność z rodzicami lub rodzeństwem.

Skąd u mnie jednak tak górnolotne i oryginalne stwierdzenia? Ano wzięły się stąd, że od jakiegoś czasu zauważyłam wzrostową tendencję do ogłaszania się człowiekiem aspołecznym lub introwertykiem. Oczywiście takie ogłaszanie odbywa się głównie w przestrzeni internetu. I zaczęłam się zastanawiać - czy spowodowane jest to tym, że w końcu osoby nieco wycofane ze świata mają możliwość swobodnego wypowiadania się bez przymusu opuszczenia bezpiecznego zamknięcia, czy może właśnie ta możliwość swobodnego wypowiadania się bez przymusu opuszczenia bezpiecznego zamknięcia stała się przyczyną stopniowego zaniku umiejętności porozumienia się z drugą osobą.

Problem dotyczy nie tylko Castiela.

Nie twierdzę, że coś takiego jak osobowość introwertyczna nie istnieje, albo, że człowiek zawsze musi przebywać wśród innych. Sama mam czasami takie dni, kiedy nie mam najmniejszej ochoty wychodzić z domu ani spotykać ludzi* i najchętniej spędziłabym cały dzień w łóżku oglądając seriale i czytając. Jednak mimo tego nie uważam się za introwertyka, bo wiem, że podobnie ma całkiem spora grupa ludzi, która introwertyczna w żaden sposób nie jest. Zastanawiające jest z drugiej strony to, że ludzi "zamkniętych" jest jakby coraz więcej i więcej.

Will też nie należy do najbardziej towarzyskich osób.

Bo, co wie chyba każdy, nawiązywanie kontaktów międzyludzkich i utrzymanie ich na w miarę dobrym poziomie nie jest rzeczą łatwą. Poza tym też nie każdy człowiek rodzi się naturalną duszą towarzystwa. Mam jednak wrażenie, że rosnąca popularność wszelakich social media wcale nie ułatwia wbrew pozorom komunikacji. Bo właściwie co da mi informacja, że Zbyszek polubił moje zdjęcie, kiedy a)zupełnie nie mam pojęcia co u niego słychać (u Zbyszka, nie u zdjęcia) i b)gdybym spotkała się z nim w cztery oczy to najprawdopodobniej nie byłabym w stanie z nim normalnie porozmawiać.

Ciekawe co miałby do powiedzenia na ten temat Bruce Wayne.

O ile łatwiej jest komunikować się z ludźmi za pomocą internetu. Można dokładnie przemyśleć to, co chciałoby się napisać, emocje nie są tak odkryte jak w przypadku rozmowy face-to-face, a w przypadku krytycznych sytuacji zawsze można uciec, tłumacząc się słabym zasięgiem, problemami ze sprzętem, lub nie tłumaczyć się w ogóle. Dlatego myślę, że ten cały wysyp introwertyków ma w sobie sporą część ludzi, może nie leniwych, ale idących na łatwiznę i na skróty. Internet wymaga od nas o wiele mniej wysiłku.

Pytanie tylko jak ten problem rozwiązać.

No, wpis-komunał mam już za sobą. Nie mogłam jednak zostawić tego tematu, bo ostatnimi czasy coraz bardziej rzucał mi się w oczy. Ech, niby ci introwertycy tacy wycofani, a tak ich wszędzie pełno... Jak żyć z takim paradoksem?

Do następnego razu ;)

______________________

* Jak cudownym widokiem jest wtedy całkowicie puste mieszkanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz