sobota, 27 września 2014

O dobrodziejstwach koloru

Hej ;)

Z reguły nie oglądam teledysków. Wolę pozostać w strefie dźwięków muzyki i samego tekstu. Poza tym uważam, że to trochę strata czasu, żeby siedzieć i patrzeć na filmik, w którym ludzie tańczą i śpiewają (a i czasami nawet to nie). Wiem, dziwnie brzmi to ze strony osoby, która jest w stanie poświęcić trzy godziny na film, który od właściwie samego początku ją irytuje. Niestety takie są fakty. Czasami jednak, głównie za sprawą Siostry i znajomych*, oglądam jakiś teledysk.

Po co jednak był ten cały wstęp? Ano po to, by zaznaczyć jak niezwykłym znaleziskiem w moim odczuciu stał się teledysk do piosenki The Writing's On The Wall grupy OK Go. Nie dość, że znalazłam go sama, obejrzałam go do końca i jeszcze wywołał u mnie refleksję. Cuda, proszę państwa.

Winny zarzucanego mu czynu sprowokowania wpisu.

A refleksję wzbudziło we mnie zastosowanie złudzeń optycznych i kolorów. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co wszelacy twórcy filmowi/serialowi usiłowali wywołać u mnie stosowaną u siebie kolorystyką. Od razu przypomniał mi się film 47 Ronin. I chociaż produkcja była sama w sobie aż boleśnie marna, interesująco operowała kolorystyką. I tak Cesarz chodził w złocie, bo był bogaty i potężny; Zła Wiedźma paradowała w zieleniach, bo była Złą Wiedźmą**; Księżniczka miała na sobie głównie jasne kolory, często biały, bo była taka niewinna i szlachetna, że och, a Zły Lord paradował w ciemnych ubraniach, przede wszystkim w czerni i fiolecie, bo jak inaczej ubrany być może Zły Lord. Byłam twórcom bardzo wdzięczna za takie zabiegi, bo inaczej miałabym ogromne trudności z rozeznaniem się która postać jest zła a która dobra***.

Z kolei celu umieszczania w filmie tego modela/aktora zupełnie nie rozumiem, ale nie to jest tematem wpisu.

Za to, jeśli chodzi o kolorystykę i pisanie nieco poważniejsze, to kocham pod tym względem film The Fall. O borze wszechlistny, jaki to jest wizualnie piękny film! Chyba nie widziałam jeszcze drugiej produkcji, która tak ujęłaby mnie kolorystycznie za serce****. Intensywność, nasycenie i rozkład barw w tym filmie jest niesamowita. Czysta wizualna poezja. I naprawdę mogłabym jeszcze tak długo, ale myślę, że udało mi się już przekazać mój zachwyt, dlatego w tym momencie skończę.

Piękny Lee, piękne kolory i generalnie piękny film.
(ale ze mnie fangirl właśnie wychodzi)

Podobnie kolorami bawi się Bryan Fuller, zwłaszcza w Pushing Daisies i Hannibalu. W tym przypadku mamy jednak kwestię dobrania kolorystycznego całego kadru, w którym nic nie jest przypadkowe (zupełnie jak u Wesa Andersona - ta sama przypadłość). Poza tym w bajkowym Pushing Daisies pojawia się też sugerowanie specyfiki bohatera poprzez jego ubiór i kolory jakie nosi*****. Ned ubiera się na szaro-czarno, bo ma ciągłą styczność ze śmiercią; Chuck nosi kolory żywe i jaskrawe, bo śmierci właściwie uciekła, a Olive praktycznie cały czas biega w żółci i zieleni, bo (nie, tym razem nie jest złą wiedźmą) podobno to kolory zazdrości.

Wszystko kolorystycznie współgra, co potwierdza sam Ned.

I przyznam, że oglądanie takich seriali/filmów, w których kolorystyka kadrów jest przemyślana i wykonana starannie oraz z głową zawsze sprawia mi przyjemność. Dlatego mam nadzieję, że będzie ich jak najwięcej. Czego sobie i Wam, droczy Czytelnicy, życzę.

Do następnego razu ;)

PS.
Czy ktoś pamięta jeszcze wpis herbaciany? Znalazłam dziś fajny artykuł o podobnym temacie, zamieszczono tam nawet mapkę i procenty! Wprawdzie Śródziemie nie zostało uwzględnione, ale chyba tylko z powodu trudności w zbadaniu "procentów" wśród populacji elfów leśnych.

______________

* Albo gdy wyjątkowo jestem w domu rodzinnym i trzeba obrać ziemniaki, a w telewizji nie ma nic ciekawego - włączam wtedy brytyjskie MTV Rock, żeby nie siedzieć w ciszy.
** Generalnie zauważyłam, że wiele złych, magicznych postaci ubiera się na zielono. Im bardziej jadowita zieleń tym lepiej.
*** Tak, dobrze widać, 47 Ronin właściwie bardziej mnie zirytował niż dostarczył rozrywki i wciąż mam mu to za złe.
**** Tuż za The Fall dumnie plasuje się The Grand Budapest Hotel. Jednak kiedy nie chodzi tylko o kolor a o kadr i koncepcję filmu jako całości TGBH wygrywa bezsprzecznie.
***** W Hannibalu właściwie też, ale nie jest to aż tak widoczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz