Hej ;)
Dzisiaj będzie króciutko i zwięźle. Przedstawię Wam, drodzy Czytelnicy, trzy wiadomości: jedną radosną, jedną napełniającą nadzieję oraz jedną, która sprawiła, że dziki fangirl podniósł głowę. Nie przedłużajmy już - let's go!
1. Wciąż jest nadzieja
Okazuje się, że pomimo nieustająco niskiej oglądalności, Constantine ujrzał nieśmiałe światełko nadziei. Po internetach krążą plotki jakoby NBC miało przenieść produkcję do swojej siostrzanej stacji Starz, zmieniając przy okazji, albo może dla zmyłki, jej (produkcji, nie stacji) nazwę na Hellblazer. Byłoby to rozwiązanie korzystne dla serialu, chociażby z tej prostej przyczyny, że w takim wypadku twórcy mieliby dużo więcej swobody i mogliby pokazać więcej. Przede wszystkim pożegnaliby się z durnym zakazem palenia, który wisi nad nimi, czyniąc wszystkie sceny zawierające Constantine'a i papierosy nieco śmiesznymi. Dlatego trzymam kciuki za urzeczywistnienie tych plotek.
John Constantine też czeka na rozwiązanie tej sytuacji.
2. Dobre filmy zawsze zostaną zauważone
Podczas dzisiejszej ceremonii rozdania BAFTA mój osobisty faworyt - Grand Budapest Hotel zdobył aż pięć statuetek. Między innymi za scenografię (co chyba nikogo nie dziwi - wystarczy spojrzeć na jakikolwiek kadr) oraz muzykę. Z tego ostatniego cieszę się chyba najbardziej, ponieważ uważam, że w tamtym roku nie powstało nic, co mogłoby przebić soundtrack autorstwa Alexandra Desplata. Dlatego im więcej nagród dla tego arcydzieła tym lepiej. Generalnie - więcej takich filmów!
Piękny, piękny, piękny film!
3. Dziki fangirl wietrzy spiseG!
Ten news związany jest dość mocno z poprzednim. Jak wiadomo, najważniejszą częścią uroczystości rozdania BAFTA wcale nie jest samo rozdanie statuetek. O nie, moi drodzy Czytelnicy! Najważniejsze jest to kto i z kim (i w jakim stroju) pojawił się na czerwonym dywanie. A przewijała się tam cała plejada gwiazd, w tym James McAvoy i Benedict Cumberbatch, obaj panowie z żonami lub prawie-żonami. Zaś Tom Hiddleston przyszedł sam. Wybiórcza przytomnie zauważyła, że aktor z reguły pojawia się na takich imprezach bez towarzystwa. Nie wiem co dokładnie to może oznaczać, ale mój wewnętrzny fangirl* bije na alarm.
A tak zupełnym mimochodem dodam, że ta mucha dodaje Tomowi +70 do uroku.
Miało być krótko, więc i jest krótko. Ileż można pisać o trzech maleńkich informacjach. Jutro będzie ciekawiej.
Do następnego razu ;)
_________________________
* Który, jak wiadomo, rzadko kiedy myśli racjonalnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz