Hej ;)
Wspominałam już o smutnym zjawisku, jakie opanowało teraz całe życie akademickie? Na pewno. O takich traumach ciężko milczeć. Generalnie każdy student wie, że z sesją nie ma żartów i jest to temat tak ciężki i poważny, że bez kija lepiej do niego nie podchodzić.
Dlaczego jednak wspominam o niej na blogu, gdzie raczej żyje się w błogich oparach odklejenia od rzeczywistości, i gdzie jedynym prawdziwym problemem jest jaki film/serial należy obejrzeć w następnej kolejności?
Ano dlatego, że chyba cały wszechświat uznał, że przedsesyjna niedziela powinna być przeznaczona na naukę, więc zablokowała wszystkie interesujące wydarzenia. Serio. Dziś - cytując pewną piosenkę - nie stało się nic, niiic... Ale nie martwcie się, drodzy Czytelnicy, sprawa nie jest tak do końca stracona, albowiem:
Oto nasz wybawca!
Internety obfitują we wszelakie sposoby rozproszeń. Więc jeśli czujecie, że już nie przyswoicie ani grama wiedzy więcej, pamiętajcie, że bogowie internetów są łaskawi - nawet filmiki o kotach mogą stać się idealną odskocznią. Oczywiście filmy/seriale nadają się do tego lepiej.
A wybór jest to naprawdę trudny!
Dosyć już powtarzania rzeczy znanych i powtórzonych tyle razy, że uchodzą za komunał. Idę zastosować się do własnych rad. Jeśli macie ochotę, drodzy Czytelnicy, możecie podążyć za mną. A sesja? Pff... Jaka sesja?
Do następnego razu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz