sobota, 14 lutego 2015

Nie wszyscy ludzie kochają Szkotów

Hej ;)

Za każdym razem, gdy przyjeżdżam do domu, wieczorami oglądam razem z jedną z moich Sióstr (lub obiema - faworyzowaniu rodzeństwa mówimy stanowcze nie!) jakiś film. Ot, tradycja taka. Albo przynajmniej coś na kształt tradycji. Ostatnimi czasy częściej w tych wieczornych seansach uczestniczę tylko ja i młodsza z moich Sióstr (lat 14).

Niestety, oglądanie filmów ze mną wiąże się z kilkoma kwestiami, które z niezrozumiałych dla mnie powodów, powodują lekkie podniesienie ciśnienia mojego rodzeństwa. Przykładowo, ostatnio dostałam zakaz chwalenia się znajomością aktorów, pojawiających się w danej produkcji. Co ja poradzę, że oglądaliśmy ostatnio akurat Real Steel, gdzie obsadę stanowiły praktycznie same znajome twarze?

Zachwycanie się akcentami także nie spotyka się ze zrozumieniem. Ale może akurat to spaczenie wynika z bycia filologiem*?

Za to dziś okazało się, że i gusta mamy inne. Kiedy radośnie zaproponowałam mej Siostrze obejrzenie Welcome to the Punch, bo gra tam James McAvoy, ta spojrzała na mnie, westchnęła i dała się przekonać dopiero w momencie, gdy dowiedziała się, że pojawi się tam David Morrissey, który grał Gubernatora w The Walkig Dead.
"Zobacz, Siostro - powiedziałam już w trakcie seansu, wskazując na McAvoya - Czyż nie jest on ładny?"
"Nie, nie jest." odpowiedziała ma Siostra, powodując u mnie wstrzymanie oddechu.
"Przecież jest takim ładnym Szkotem!"
"Jest brzydkim Szkotem." usłyszałam w odpowiedzi, co spowodowało, że przez cały film dyskutowałyśmy nad tym kto jest i kto nie jest ładny i dlaczego.

Ja i tak wiem swoje.

Mam wrażenie, że przez to, że ostatnimi czasy przebywam głównie w tym radosnym kąciku internetów, gdzie żyje szczęśliwa społeczność o gustach niezwykle zbliżonych do moich, nieco zapomniałam o tym, że istnieje jeszcze ogromna przestrzeń ludzi, którzy a) nie kojarzą 3/4 najpopularniejszych ostatnio aktorów anglojęzycznych i b) nie cieszą oczu samym widokiem pewnego Szkota. Takie rzeczy naprawdę łatwo moją umknąć z pamięci. Cieszę się zatem, że dziś ktoś mi w końcu o tym przypomniał, bo chyba zaczynałam nieco tracić perspektywę. Kto by się spodziewał?

Niestety już jutro wracam do Krakowa, gdzie ponownie zacznę się obracać w towarzystwie, które nie sprzyja pamiętaniu o takich błahostkach, jak 86% społeczeństwa, które ma zupełnie inne gusta i opinie niż ja. A może wcale nie "niestety"...?

Do następnego razu ;)

_________________________________________

* Nie sądzę, ale jest to wytłumaczenie dobre jak każde inne i zamierzam się go chwilowo trzymać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz