czwartek, 8 stycznia 2015

Cwani roześmiani

Hej ;)

Czasami nadchodzi taki czas, że człowiek nie ma ani ochoty ani tym bardziej siły na patrzenie na kolejnych smutnych/zdesperowanych/zastraszonych (niepotrzebne skreślić) ludzi, ponieważ sam ma na głowie tyle problemów, że jeśli zobaczyłby chociaż jeszcze jeden, prawdopodobnie oszalałby. Sięga się wtedy po jakieś lekkie produkcje, które starają się przekonać widza, że świat nie jest jednak szarobury.

Do takich "pocieszaczy" zaliczyć można filmy/seriale komediowe, sci-fi lub na podstawie komiksów, chociaż co do tych ostatnich to trzeba pamiętać żeby trzymać się z daleka od ostatnich produkcji DC, ponieważ patrząc na zapadanego Batmana i poważnego Supermana można tylko dostać depresji.

W każdym razie ja osobiście w takie nieszczęśliwe dni lubię sięgnąć po jakąś komedię (mniej więcej) kryminalną. Jest to sposób na pewną, lekką rozrywkę, która pozwala na chwilowe oderwanie się problemów dnia codziennego. Poniżej subiektywny spis pięciu pozycji, które ogląda się najprzyjemniej i gwarantują czas wolny od zmartwień.

Ocean's (zwłaszcza Twelve)
Jest to wprawdzie cała trylogia, ale uważam, że najfajniejszą częścią jest część środkowa. Filmy opowiadają o grupie złodziei, których łączy osoba lidera - Danny'ego Oceana a także cel, czyli skok na jedno z najbogatszych kasyn w Las Vegas. Nie brzmi to jakoś wybitnie, ale oglądanie przygotowań do napadu oraz samego napadu zawsze sprawiało mi wiele przyjemności. Jest to przeprowadzone w sposób inteligentny i dowcipny, a przede wszystkim nie ordynarny, co zawsze raziło (i razi wciąż) mnie we wszelakich komediach. No i akurat na Ocean's Twelve zabrała mnie do kina moja Mama, co zawsze miło wspominam, ale to już moja subiektywna uwaga.

Nie można też zapominać o całej gamie dobrych aktorów, którzy się w tych filmach znaleźli.

Flypaper
Moje ostatnie odkrycie, które udowodniło mi, że Patrick Dempsey umie grać nie tylko doktora Sexy genialnego chirurga, ale i nieco niestabilnego psychicznie człowieka wrzuconego w sam środek sytuacji, która z minuty na minutę coraz bardziej go pochłania. A sytuacja ta wygląda tak, że na jeden bank w tym samym momencie napadają dwie ekipy złodziei. Są strzelaniny, jest obowiązkowe branie zakładników, jest cudowny akcent Matta Ryana i jest nieco karykaturalne przedstawienie tego, co się o złodziejach i przestępcach różnego pokroju myśli. A także, co niesamowicie mnie zaskoczyło, jest Patrick Dempsey, który wywarł na mnie ogromne wrażenie. Generalnie byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym filmem - nie spodziewałam się po nim tego, czego od niego dostałam.

Zgadnijcie dlaczego obejrzałam ten film (ha, ha...).

Now You See Me
Gdy włączałam ten film, oczekiwałam czegoś na kształt Iluzjonisty lub Prestiżu. Dostałam film o magikach-złodziejach, których głównym celem jest przywrócenie światu nieco magii. I, mówiąc szczerze, byłam zachwycona. Najwyraźniej, przy przewidywaniu tego, co będzie w tym filmie, dałam się złapać na główną zasadę, na której się on opierał - Im bliżej się przyglądasz, tym mniej widzisz. Ponieważ Now You See Me bardzo mnie zaskoczył, ale było to zaskoczenie niezwykle pozytywne. Aczkolwiek nieco boję się, że zapowiedziana bardzo wyraźnie w końcówce druga część może nie sprostać pokładanych w niej nadziei. Ale zawsze przecież mogę się mylić. Myliłam się za pierwszym razem, więc czemu nie teraz?

Było magicznie.

Closer to the Moon
Kolejny film-zaskoczenie. I to zaskoczenie niesamowicie pozytywne. Nigdy bym się nie spodziewała, że film o gangu rumuńskich Żydów, którzy napadają na bank, a gdy zostają złapani, w ramach kary nagrywają propagandowy film o własnym napadzie tak bardzo mi się spodoba. Przede wszystkim oglądało się go niezwykle lekko i przyjemnie, nawet pomimo, że był "oparty na prawdziwej historii", co raczej nie kojarzy się z filmami komediowymi. Temu się udało. Co więcej, twórcy byli na tyle sprytni, że pod rozrywkową otoczką udało im się przemycić satyrę ustroju i propagandy komunistycznej. Jednak zrobili to na tyle umiejętnie, że nie staje się to obciążeniem dla filmu, a jedynie kolejnym atutem.

No i ta obsada...

Leverage
Dobra, trochę naciągam w tym przypadku, ponieważ Leverage jest serialem a nie filmem. Niemniej jednak opiera się na tych samych zasadach co wszystkie pozostałe pozycje w tym wpisie - jest grupa złodziei, która okrada lub w inny sposób kantuje innych przestępców. Jest to nieco naiwna, ale bardzo radosna komedyjka, która niczego (przede wszystkim siebie samej) nie traktuje poważnie. Robi to jednak na tyle uroczo, że jest się w stanie jej wiele wybaczyć. No i - co ważne - przedstawia ładnie zamkniętą historię, więc nawet pomimo tego, że już nie wyjdzie (prawdopodobnie) więcej odcinków, widz nie odczuwa niedosytu lub nie jest zły o to, że jakieś wątki nie zostały wyjaśnione. Przyjemnie się ten serial ogląda do obiadu.
Jest to radosna grupa bohaterów, których da się lubić.
Także, jakbyście kiedyś, moi drodzy Czytelnicy, mieli gorszy dzień i chcieli obejrzeć coś na odstresowanie, powyższa lista proponuje Wam kilka pozycji, które mogą poprawić Wam humor. Mi poprawiają za każdym razem, gdy do nich wracam. A już sam fakt, że mam ochotę obejrzeć je jeszcze raz świadczy o tym, że nie są to znowu tak zupełnie najgorsze filmy.

Do następnego razu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz