piątek, 2 stycznia 2015

Oficjalna strona fandomów

Hej ;)

Och, jakże się dziś zirytowałam! Zazgrzytały me zęby, ciśnienie mi skoczyło i pięści się zacisnęły. A wszystko za sprawą BBC One, a właściwie jego fanpage.

Nigdy bym się nie spodziewała, że przyczyną mojej irytacji może stać się jeden, z pozoru niewinny obrazek. Wzmiankowany wygląda tak:


Osoba, która odpowiada za jego udostępnienie pewnie myślała, że będzie niesamowicie śmieszna, bo wiecie, nowy rok a w nim nowy odcinek (jeden!), hi hi, tacy jesteśmy zabawni, mryg mryg, Widzu, hue hue... Tyle że nie bardzo. W momencie, gdy uświadomiłam sobie na co patrzę, moje subiektywne serce zapłakało. Bo przypomniałam sobie, że w grudniu - po dwóch latach oczekiwania - dostanę jeden (!) odcinek, rzucony fanom chyba tylko po to by mieli siłę przetrwać następny rok, gdy to w końcu, również w grudniu, dostaną następny sezon (gwoli przypomnienia: w ilości trzech odcinków). Wobec powyższego przezabawne zdjęcie nagle przestaje być takie śmieszne a staje się okrutne. Ktoś dalej ma ochotę się śmiać?

No właśnie...?

Jednakże, pomimo tej nieszczęsnej wpadki, osoba odpowiedzialna za fandomowe działania BBC One robi świetną robotę. Niestety trzeba przy tym nieco uważać, bo jeśli nie widziało się jakiegoś odcinka serialu, za który odpowiada ta stacja, można oberwać spoilerem. Na fanpage'u już w trakcie emisji pojawiają się obrazki, cytaty i filmiki, które mogą dostarczyć fanom wiele radości. Proceder ten jednak jest jeszcze dość nowy i świeży w tej okolicy, ponieważ trwa nie dłużej niż pół roku. Niemniej jednak fanpage działa prężnie i osoba, która się za tym kryje ewidentnie ma z tego dużo radości i zabawy. W sumie się nie dziwię - sama mogłabym mieć taką pracę.

Jak to niewiele potrzeba...

O krok dalej poszli twórcy Hannibala, którzy oprócz stron, fanpage'ów i oficjalnego hasła Wikipedii, założyli swojemu serialowi oficjalnego Tumblra. Serio - ten tumblr to skarb. Jest to niewyczerpane źródło wszelakich gifów, zdjęć i czasami niewyobrażalnie głupich postów - czyli tego, co fandom kocha najbardziej. Widać, że nie zajmuje się tym ktoś, kto musi, a porządna grupa fanów, którzy sami świetnie się bawią przy przegrzebywaniu internetów. Przyznam się bez bicia, że wchodzę na tego tumblra za każdym razem gdy mam gorszy humor. To, co jestem tam w stanie znaleźć jest dziesięć razy lepszym rozweselaczem niż jakiekolwiek tabletki czy inne wspomagacze.

Takie posty to prawdziwe perły.

Niektórym fandomom jednak wcale nie trzeba takich atrakcji - one radzą sobie same. Niech za przykład posłuży tu niezastąpione Supernatural, które dorobiło się takiej grupy fanów, która żyje sobie własnym życiem i jej zachęcać właściwie do niczego nie trzeba. Oczywiście aktorzy są świadomi istnienia tego stwora, a czasami nawet usiłują nawiązać z nim współpracę, ale jak pokazują niektóre przykłady (khem... mishapocalypse... khem) nie zawsze wychodzi im i pozostałym częściom internetów na zdrowie. Czasami fandom naprawdę potrafi być straszną  rzeczą...

I tak mniej więcej wyglądają sprawy z fandomem.

No proszę - niechcący napisało mi się notkę o fandomach. A zamierzałam się jedynie wyżalić na paskudę stojącą za fanpagem BBC One. Dziwnymi ścieżkami chadzają inspiracje zsyłane przez bogów internetów. Nic to, niech wisi. Zaszkodzić nie zaszkodzi.

Do następnego razu ;)

P.S.
Skończyłam w końcu Boardwalk Empire i... jestem pod wrażeniem. Pomimo ogromnego spoilera, jaki sobie zaserwowałam jakiś czas temu i tak serialowi udało się mnie zaskoczyć. Czapki z głów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz