Hej ;)
Przyszłam się pożalić i ponarzekać. Mam ogromną potrzebę wyrażenia mojego niezadowolenia, a że właściwie współlokatorka nie ma już siły mnie słuchać postanowiłam pomarudzić nieco tutaj. W końcu papier i internety wszystko przyjmą*.
A wpis będzie poświęcony kwestii, która już raz doczekała się komentarza z mej strony, ale po prostu moje subiektywne serce nie jest w stanie milczeć, gdy jest ranione w ten sposób. Co mnie tak zabolało? Ponownie - kwestia tłumaczenia tytułów.
Tak mniej więcej wyglądała moja reakcja, na znalezione rewelacje.
Jakiś czas temu przeczytałam książkę Toma R. Smitha Ofiara 44. Spodobała mi się, bo była napisana w inteligentny sposób, dotykała takich problemów jak Wielki Głód na Ukrainie, stalinizm w Związku Radzieckim i podejście do kwestii zbrodni w ZSRR. Jak się można domyślić, pochłonęłam ją łapczywie i praktycznie w jednym momencie, wpisując ją w poczet ulubionych dzieł, z jakimi dane było mi się zapoznać. Potem jednak zdarzyło się życie poza internetami i światem z papieru, więc - mając gdzieś zachomikowane z tyłu głowy wspomnienia z lektury - oddałam książkę do biblioteki i zajęłam się bieżącymi sprawami.
Jakieś pół roku temu dowiedziałam się, że na podstawie utworu pana Smitha powstaje film i to film zapowiadający się nie byle jak. Wszelkie materiały z planu wyglądały obiecująco, w głównych rolach zostali obsadzeni Garry Oldman i Tom Hardy, więc czego można chcieć więcej? Książka była dobra, więc i film powinien się udać (proszę, proszę, proszę...).
Nawet plakat wygląda fajnie.
Ale za to dziś doznałam szoku. Okazało się, że film, który w oryginale (podobnie jak książka) nazywa się Child 44 będzie wyświetlany w Polsce. "Co w tym złego?" ktoś mógłby zapytać. Zupełnie nic! - chciałoby się odpowiedzieć, gdyby nie jeden szkopuł. A mianowicie - produkcja dostała u nas tytuł System. Bardzo mi się to nie spodobało, ponieważ wyraźnie pokazuje, że tłumacz, który kryje się za takim przekładem najwyraźniej albo a) zupełnie nie ma pojęcia o czym film będzie opowiadać (i nie - nie będzie to analiza ustroju ZSRR ani człowieka uwikłanego w system), bo przeczytał tylko "streszczenie z tyłu okładki" albo b) nie podjął nawet trudu sprawdzenia czy książka, której film ma być adaptacją została przetłumaczona na język polski.
A tu z kolei prezentuję moje odczucia w stosunku do "pomysłowego" tłumacza.
Nie tak to powinno wyglądać. Dlaczego, skoro już został wymyślony dobry przekład tytułu Child 44, nie można było przy nim zostać? Mi, tak przykładowo, cały czas tłucze się i wbija do głowy, że jak dostaje się do przetłumaczenia tytuł jakiejś książki/publikacji/czegokolwiek (niepotrzebne skreślić) to pierwszą rzeczą jaką należy zrobić jest sprawdzenie czy nie został już wcześniej przełożony. Może w branży dystrybutorskiej wiąże się to z utratą wypłaty?
A może tłumacz poradził się dobrego wujaszka Gugla, który podpowiedział mu tak samo kosmicznie jak w powyższym przykładzie?
Nie wiem dlaczego tak się dzieje w naszym radosnym, nadwiślańskim kraju. Chętnie dowiedziałabym się skąd wśród naszych tłumaczy ten pęd do wykazywania jak największej oryginalności. Bo musi się za tym kryć jakaś grubsza afera. A dopóki nie dowiem się jaka, nie pozostaje mi nic innego jak tylko marudzić i pić dużo zielonej herbaty na obniżenie ciśnienia.
Do następnego razu ;)
_____________________________________
* Aczkolwiek internety potem mogą jeszcze same odpowiedzieć i skomentować i dopiero wtedy zaczyna się zabawa.
Taa te zdolne tłumaczenia to jedna z bolączek w naszym kraju. Ostatnio równie zacnie przetłumaczono film pt Suicide Squad wedle polskich tłumaczy oznacza to nic innego jak...Legion samobójców.
OdpowiedzUsuńDlatego zazwyczaj wypieram polskie tytuły z pamięci i posługuję się oryginalnymi lub angielskimi, bo wielokrotnie mają ukryte znaczenia, jak chociażby Filth.
Yep, legion składający się z ilu...? 10 osób? 8? Tego kwiatka to już nawet nie miałam siły komentować...
Usuń