Hej ;)
Wiecie co, drodzy Czytelnicy? Dziś nie będzie żadnego błyskotliwego wstępu* - od razu przejdę do jęczenia. A omarudzę się dzisiaj w ilości znacznej.
Zapraszam więc zatem do zbioru subiektywnych uwag na temat odcinka Born Again (Vikings 3x06).
No i rzecz jasna tradycyjnie ostrzegam przed spoilerami, od których wręcz ten wpis się będzie roić.
Szczerze powiedziawszy, trwam w stuporze. Nie wiem co powinnam myśleć o tym odcinku. A obejrzałam go już jakiś czas temu. Może zacznijmy od tego, o czym łatwo mi będzie mówić - kamerzysta najwyraźniej wciąż zarabia bardzo dobrze, bo ujęcia są naprawdę ładne. Ale to raczej podpada już pod oczywistość, więc chyba nie ma sensu dalej drążyć tematu.
Nie wiem dlaczego, ale ujęło mnie to ujęcie (he, he...).
Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie jak niezwykle sympatycznym - mimo wszystko - ojcem jest Ragnar. Pomiędzy wszystkimi intrygami, najazdami i zamachami stanu zawsze jakoś jest w stanie znaleźć czas dla swoich dzieci. Co więcej, są one dla niego najważniejsze - czego zdecydowanie brakuje Aslaug, która ze swoimi synami spędza chyba najmniej czasu ze wszystkich kręcących się w okolicy kobiet. Mówiąc krótko - jest beznadziejną matką.
Ragnar tytułu ojca miesiąca raczej też nie dostanie, ale przynajmniej się stara.
Poza tym zastanawiam się co tak dokładnie knuje król Eckbert. Jednego jestem pewna - ma jakiś większy plan i z pewnością jeszcze nie raz uda mu się mnie zaskoczyć. Za to jestem przekonana, że sposób wprowadzenia na scenę Alfreda Wielkiego mi się nie spodobał. Serio, twórcy? Chcecie mi wmówić, że jeden z najwybitniejszych królów angielskich był w rzeczywistości synem mnicha porwanego z Lindisfarne? Serio? Ja wiem, że nie powinno się żadnego serialu chociaż odrobinę fabularnego brać za wyznacznik historyczny, ale błagam, miejmy do siebie nieco szacunku.
Skoro już jesteśmy przy temacie dzieci - Bjorn i Porun też się doczekali potomka. Tyle dużo dzieci w tym odcinku się pojawiło!
Co do innych rzeczy... Nie ma co się kryć - głównym wydarzeniem całego odcinka była śmierć Athelstana i to przede wszystkim ona jest powodem mojego stuporu. Moje subiektywne, wrażliwe serce buntuje się przed kolejną śmiercią następnej postaci, którą lubiłam (jakoś niepokojąco dużo ich w tym sezonie - czy może być jeszcze gorzej?). Z drugiej jednak strony... No właśnie. Podziwiam odwagę twórców, którzy nie bali się zlikwidować postaci, która przez znakomitą część czasu przyciągała całkiem sporą grupę widzów. Oprócz tego - jakby na to nie patrzeć - Athelstan właściwie sam się prosił. Równie dobrze mógłby napisać sobie na czole christian i zamiast przywitania zdzielić Flokiego przez łeb krucyfiksem. Taki subtelny z niego typ. Wprawdzie nie do końca rozumiem dlaczego wikingom aż tak przeszkadzało jego nawrócenie - w końcu byli oni dość liberalnym jak na tamte czasy społeczeństwem, ale najwyraźniej wszystko było wynikiem agitacji Flokiego i napięcia z powodu starć z Anglikami.
Miałam nadzieję, że pojawi się znów koszula z czerwoną wstążką, lecz niestety przeliczyłam się.
Tak właściwie to też cieszę się, że zginął już teraz. Biorąc pod uwagę to, co wyprawiał ostatnimi czasy, było to chyba jedyne sensowne rozwiązanie, które nie wiązałoby się z kolejnymi dziwnymi wizjami i narastaniem religijnego konfliktu na linii on-Floki. Poza tym ta śmierć stała się pretekstem do chyba najładniejszej sceny całego sezonu - dawno już nie widziałam tak poruszającej sytuacji jak ta, gdy Ragnar zabiera ciało swojego przyjaciela w miejsce w górach, gdzie się kiedyś razem modlili, żeby go tam pochować. A sama "mowa pożegnalna" była chyba jedną z najpiękniejszych z tych, które miały okazję pojawić się w jakimkolwiek serialu.
Jakby wcześniej dawał mało dowodów przyjaźni.
W każdym razie jestem teraz bardzo ciekawa jak rozwinie się cała sytuacja i co zrobi Ragnar w przyszłości. Bo jestem pewna, że dziać się będzie niemało. I bardzo możliwe, że Judith nie będzie jedyną postacią, która straciła istotne części ciała z powodu zadarcia z monarchami.
Do następnego razu ;)
____________________________
* Jakby kiedykolwiek był...
spoilers.gif)





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz