niedziela, 14 grudnia 2014

Głupotka w bibliotece

Hej ;)

Wiecie jaki jest największy strach osoby, która ogląda wiele seriali i która czeka na jakąś nowość? Że będzie nijaki. Niech nawet będzie zły - człowiek będzie miał przynajmniej na co się powściekać, na co ponarzekać i o co się pokłócić z tymi, którzy uważają, że serial wcale tak tragiczny jak mówią nie jest. Bo jeśli jakaś produkcja wywołuje u nas jedynie wzruszenie ramion oznacza to, że coś poszło koszmarnie nie tak.

Gdy czytałam o planowanym serialu stacji TNT The Librarians, bałam się właśnie tej nijakości, zwłaszcza, że seria The Librarian, na której opiera się cały jego pomysł, nigdy nie należała do mojego spisu dziesięciu najukochańszych filmów. W mojej pamięci zawsze figurowała jako lekka produkcyjka, która życia nie zmieni, ale i nie zaszkodzi, bo w sumie nienajgorzej się ją ogląda.

Dlatego, gdy niemal z duszą na ramieniu włączałam pierwszy odcinek, na chwilę wstrzymałam dech. I muszę przyznać się szerze, że moje obawy zostały całkowicie rozwiane. Okazało się, że The Librarians może nie są najwybitniejszą produkcją sezonu, ale stanowią radośnie odświeżającą odskocznię po wszystkich Hannibalach, Fargach i Grach o Tron. Bardzo trafnie pisze o tym Adam Siennica na serwisie Hatak.pl:
"The Librarians" to serial bardzo potrzebny współczesnej telewizji, która jest na siłę zalewana opowieściami inteligentnymi, mrocznymi, poważnymi i zbyt realistycznymi. Ta lekka, chwilami głupiutka, przyjemna i emocjonująca przygodówka jest propozycją dla osób oczekujących innej rozrywki - akcji, przygody, magii i emocji - po której pozostaniemy z uśmiechem na twarzy, oczekując kolejnych odcinków.
Całkowicie się z tym zgadzam. Życia The Librarians z pewnością nikomu nie zmienią, ale ogląda się ich tak leciutko, że człowiek z przyjemnością poddaje się urokowi produkcji.

 Oglądanie "The Librarians" sprawia mi niekłamaną przyjemność.

Z resztą uważam, że widzowi czasami potrzebna jest taka odskocznia - która utwierdzi go w przekonaniu, że nie wszystko jest tak skomplikowane, czarno-białe i nieszczęśliwe, jak mogłyby to sugerować niektóre z najnowszych produkcji. Myślę, że między innymi w tym tkwił cały czar takich seriali jak Leverage czy cudowne Pushing Daisies. Może i były niezbyt mądre i nieco odklejone od rzeczywistości... ale któż z nas nie lubi posłuchać czasem bajek?

Na razie wstrzymam się z (pseudo)recenzją The Librarians. Nie widziałam jeszcze trzech odcinków tej produkcji, więc nie mogę jeszcze całkowicie być pewna swoich osądów*. Niemniej jednak wydaje mi się, że moja przygoda z tym serialem potrwa nieco dłużej - mam nadzieję, że do samego końca. Jak się to rozwinie dalej nie wiem, ale jestem dobrej myśli.

Do następnego razu ;)

__________________________________________

* Stosuję zasadę "trzech odcinków" - każda nowa produkcja ma u mnie kredyt zaufania trwający trzy odcinki. Staram się wytrwać nawet przy najgorszym serialu, bo a nóż-widelec się rozkręci, a potem będę żałować, że nie udało mi się przetrwać początkowych dłużyzn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz