Hej ;)
Jako, że jest wtorek, a jak wiadomo - wtorki są bardzo złymi dniami - postanowiłam, że skupię się na jednej informacji, dotyczącej jednej wypowiedzi jednego autora. Taki jedynkowy wpis. A co.
Informacja wygląda tak, że na stronie comicbook.com można znaleźć wypowiedź Neila Gaimana na temat wyboru odpowiedniego aktora do zagrania głównej roli w adaptacji jego komiksu Sandman. Jeden akapit jest szczególnie interesujący:
Then again, Tom Hiddleston is still out there! And the truth is, as far as I'm concerned, anybody who sounds English with great cheekbones can probably pull it off.Gdy tylko doszedł do mnie sens przeczytanego właśnie tekstu, uznałam, że nie jestem w stanie bardziej zgodzić się z Gaimanem. W końcu kto by nie chciał zobaczyć Hiddlestona w tak ciekawej a zarazem wymagającej roli, jaką jest Morfeusz. Poza tym, hej, to przecież ekranizacja Gaimana, w której sam Gaiman macza palce - nie może być w brytyjskim kinoświatku chyba nic bardziej ekscytującego.
Tych kości policzkowych byle kto zagrać nie może.
Z drugiej jednak strony od razu przypomniały mi się słowa Jakuba Ćwieka, który za pomocą Lokiego w Kłamcy 2,5 stwierdził, że (tu niestety luźne przytoczenie, bo nie byłam w stanie znaleźć odpowiedniego cytatu) jeśli nic się nie zmieni, Hiddleston wyląduje grając wyłącznie i w kółko jakiegoś villana w h'amerykańskim blockusterze. Też się nieco boję, że tak się to skończy, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie trendy.
Jednakże wszystko, co napisałam powyżej nie zmienia faktu, że gdyby jednak gaimanowska propozycja angażu doszła do skutku, w mym subiektywnym sercu zapanowałaby radość. Bo w końcu byłby to Hiddleston u Gaimana, czyli generalnie incepcja wspaniałości. I tak - właśnie wypowiedział się dziki fangirl.
Do następnego razu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz