Hej ;)
Płakałam dziś, drodzy Czytelnicy. Cytując znany kabaret "stałam i płakałam przez osiem minut". A tak już nieco poważniej mówiąc - trwam w stuporze i szoku.
Zanim przejdę do dalszej części notki od razu zaznaczę, że wpis będzie niesamowicie wręcz spoilerowy.
A zatem - przed Wami subiektywny spis postaci, których śmierć mnie zabolała/zaskoczyła (lub uczyniła mi obie te rzeczy jednocześnie).
1. Richard Harrow (Boarwalk Empire)
Powód dzisiejszego wpisu. Richard był jedną z tych postaci, której kibicowałam najmocniej i miałam gorącą nadzieję, że jednak uda mu się dotrwać do końca serialu. Jednak gdy w pewnym momencie zaczęłam przeczuwać, że może coś mu się stać, zaczęłam mentalnie krzyczeć do twórców, żeby zostawili go w spokoju. Niestety nie zostałam wysłuchana i przez następne dziesięć minut po końcu epizodu trwałam w niemym zaskoczeniu, że mimo wszystko zabili mojego ulubionego bohatera.
Całe szczęście, że został mi już tylko jeden sezon.
2. Dick Hobbs (Ripper Street)
Jeśli chodzi o tę postać to także "coś tak czułam", że może być w tarapatach. I także mocno prosiłam w duchu bogów internetów, żeby moje przeczucia okazały się fałszywe. Niestety i w tym przypadku me serce pękło, ponieważ najwyraźniej wciąż mam za małą supersiłę psychiczną i zmienianie obrazu rzeczywistości jeszcze mi nie idzie. Do teraz mam nadzieję, że twórcy Ripper Street zwyczajnie się pomylili i Hobbs wcale nie umarł, a jeno śpi.
3. Viserys Targaryen (Game of Thrones)
W przypadku Viserysa, moja reakcja na jego śmierć najbardziej chyba zaskoczyła mnie samą. W momencie, w którym zginął, uświadomiłam sobie, że był moją ulubioną negatywną postacią i będzie mi go brakować. Należy jednak pamiętać, że wtedy byłam jeszcze słodkim dzieckiem lata i nie byłam oswojona z wysokim poziomem śmiertelności tak powszechnym w Westeros. Niemniej jednak wciąż trochę mi szkoda Viserysa. Byłby o wiele lepszym szalonym królem od Joffreya*.
4. Beverly Katz (Hannibal)
Przez Fullera nie mogłam spać. To jego wina i tylko jego. Kiedy oglądałam Hannibala na streamie o piątej nad ranem, zazwyczaj starałam się nie reagować na to co się dzieje w odcinku zbyt głośno. W momencie, gdy zginęła Beverly nie udało mi się utrzymać milczenia, a potem, po zakończeniu epizodu, trwałam nieruchomo przed ekranem, słuchając śpiewu budzących się ptaków i nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie stało. Ba! wciąż nie mogę. Panie Fuller, takich rzeczy się ludziom nie robi.
5. Tommy Merlyn (Arrow)
Jego śmierć była jednym z powodów, dla których przestałam oglądać Arrow. Uznałam, że jego śmierć była całkowicie niesprawiedliwa i pozbawiła mnie bohatera, któremu mogłabym kibicować. Co mnie obchodziły zmagania mnożących się jak bakterie superbohaterów z Central City, skoro pozbawiono mnie jedynej postaci, która mnie nie irytowała?
Jest jeszcze oczywiście całkiem spora postaci, których śmierć była niesprawiedliwa, albo których odejścia zupełnie się nie spodziewałam, ale nie wywarła na mnie aż takiego wrażenia. Sporo śmierci było tez tak oczywistych, że nawet mnie nie zdziwiły. W każdym razie powyższy spis ładnie pokazuje to, jak bardzo można wczuć się w przeżywanie historii osób, które nawet nie istnieją.
Do następnego razu ;)
______________________________________
* Hej, wszyscy byliby lepszym królem niż ten... khem...
Jeśli chodzi o tę postać to także "coś tak czułam", że może być w tarapatach. I także mocno prosiłam w duchu bogów internetów, żeby moje przeczucia okazały się fałszywe. Niestety i w tym przypadku me serce pękło, ponieważ najwyraźniej wciąż mam za małą supersiłę psychiczną i zmienianie obrazu rzeczywistości jeszcze mi nie idzie. Do teraz mam nadzieję, że twórcy Ripper Street zwyczajnie się pomylili i Hobbs wcale nie umarł, a jeno śpi.
Oddajcie Hobbsa!
3. Viserys Targaryen (Game of Thrones)
W przypadku Viserysa, moja reakcja na jego śmierć najbardziej chyba zaskoczyła mnie samą. W momencie, w którym zginął, uświadomiłam sobie, że był moją ulubioną negatywną postacią i będzie mi go brakować. Należy jednak pamiętać, że wtedy byłam jeszcze słodkim dzieckiem lata i nie byłam oswojona z wysokim poziomem śmiertelności tak powszechnym w Westeros. Niemniej jednak wciąż trochę mi szkoda Viserysa. Byłby o wiele lepszym szalonym królem od Joffreya*.
Jedna z pierwszych ofiar Martina.
4. Beverly Katz (Hannibal)
Przez Fullera nie mogłam spać. To jego wina i tylko jego. Kiedy oglądałam Hannibala na streamie o piątej nad ranem, zazwyczaj starałam się nie reagować na to co się dzieje w odcinku zbyt głośno. W momencie, gdy zginęła Beverly nie udało mi się utrzymać milczenia, a potem, po zakończeniu epizodu, trwałam nieruchomo przed ekranem, słuchając śpiewu budzących się ptaków i nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie stało. Ba! wciąż nie mogę. Panie Fuller, takich rzeczy się ludziom nie robi.
Mówiłam jej, żeby nie szła do piwnicy, ale mnie nie słuchała.
5. Tommy Merlyn (Arrow)
Jego śmierć była jednym z powodów, dla których przestałam oglądać Arrow. Uznałam, że jego śmierć była całkowicie niesprawiedliwa i pozbawiła mnie bohatera, któremu mogłabym kibicować. Co mnie obchodziły zmagania mnożących się jak bakterie superbohaterów z Central City, skoro pozbawiono mnie jedynej postaci, która mnie nie irytowała?
Jak można było zabić kogoś, kto ma takie oczy?
Jest jeszcze oczywiście całkiem spora postaci, których śmierć była niesprawiedliwa, albo których odejścia zupełnie się nie spodziewałam, ale nie wywarła na mnie aż takiego wrażenia. Sporo śmierci było tez tak oczywistych, że nawet mnie nie zdziwiły. W każdym razie powyższy spis ładnie pokazuje to, jak bardzo można wczuć się w przeżywanie historii osób, które nawet nie istnieją.
Do następnego razu ;)
______________________________________
* Hej, wszyscy byliby lepszym królem niż ten... khem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz