Hej ;)
Powróciłam już z dalekich wojaży i teraz, zwarta i gotowa, mogę zabrać się za prowadzenie tego bloga. Przedtem jednak należy bardzo podziękować Wybiórczej za jej twórczy i heroiczny wkład w jako-taką ciągłość wpisów. Wiem, że nie było to dla niej łatwe, jednak mężnie stanęła na wysokości zadania, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna.
Gorące brawa dla Wybiórczej!
A skoro już sobie odrobinkę posłodziliśmy i zrobiło się tak miło i przyjemnie, pozostańmy na chwilkę w tej różowej, cukierkowej otoczce. Porozmawiajmy wobec tego o bardzo popularnym w szerokich odmętach internetów słówku cute*.
Jeśli chodzi o polski odpowiednik tego słowa, mam z nim okropny problem. Strasznie nie pasuje mi to, że u nas mówi się na coś, że jest słodkie. Mam lekki semantyczny zgrzyt. Słodkie może być ciastko, cukier, herbata lub lizak. Nie szczeniaczek, aktor czy dziecko. Przynajmniej nie do momentu, w którym empirycznie nie będę mogła tego zweryfikować**. Tłumaczenie słowa cute jako urocze jest nieco lepsze, jednakże nie oddaje w pełni znaczenia. Zwłaszcza, że bezpośrednim odpowiednikiem uroczego w języku angielskim jest adorable. I jak tu żyć z takimi problemami?
Niewątpliwie.
A co internety mają na ten temat do powiedzenia? Co według internetowej społeczności może być cute? Jak się łatwo domyślić - właściwie wszystko. Od ciastka, przez zwierzątko po człowieka. Co ciekawe jednak, o wiele częściej słowem cute określani bywają mężczyźni. Prawdopodobnie ma to związek z tym, że głównymi użytkowniczkami tego wyrazu są kobiety. Ciekawe dlaczemu...
Pamiętajcie, koty są miłe, nie słodkie.
Dokonajmy zatem krótkiego przeglądu postaci, które zostały okrzyknięte przez internety mianem cute. Starałam się wybierać takie osobistości, co do których fandom(y) są w miarę zgodne i nie toczą się już zajadłe spory na temat ich uroczości.
Zacznijmy może od osoby, która realnie istnieje, a której powszechne przekonanie o byciu cute jest tak silne i gorące, że wystarczy jedno niepochlebne słowo, by obudzić rzesze wiernych, krwiożerczych fanek. Mowa tu oczywiście o Tomie Hiddlestonie (do którego już przylgnęło praktycznie określenie Fucking Mr Perfect), który oprócz tego, że jest przystojny, utalentowany, uprzejmy i otwarty, to jeszcze bardzo często bywa również uroczy***. Nie mam pojęcia skąd tacy ludzie się biorą, ale musi to być bardzo szczęśliwe miejsce.
Taki to właśnie, cholera...
Teraz czas na postać, która właściwie w rzeczywistości nie istnieje, ale nie przeszkadza jej to w byciu cute. Tym razem mam na myśli Neda z Pushing Daisies. Problem z tą postacią jest taki, że należy do całego uniwersum, które samo w sobie jest tak bajkowe i urocze, że czasami zakrawa to o absurd. Nie zmienia to jednak faktu, że Ned przy swojej nieporadności życiowej i lekkim udręczeniu przez los, staje się niewymuszenie cute. Nie oznacza to jednak, że wszystko nagle jest przesłodzone. Na tym właśnie polega magia Fullera - umie zbilansować wszystkie elementy w taki sposób, że nawet kiczowata cukierkowość staje się do zniesienia.
Kwintesencja cute - nic tylko brać i destylować.
Pozostańmy jeszcze na chwilkę przy fullerverse. Już jakiś czas w internetach święci triumfy postać pewnego niestabilnego psychicznie konsultanta FBI. Osoba ta, oprócz tego, że przez cały pierwszy sezon była chronicznie biedna, niemal od razu została zgodnie okrzyknięta przez fandom cute. W sumie to nie dziwne - w przeciwnym wypadku prawdopodobnie akcja Someone please help Will Graham nie zyskałaby aż takiej popularności. Z drugiej jednak strony to fascynujące, że w Hannibalu - serialu o morderstwach stylowego kanibala, fandom wytworzył sobie uroczą postać. No bo wszyscy Fannibals (a także wszystcy pozostali) muszą przyznać - znakomitą większość cech sprawiających, że Will jest cute fandom dopisał sobie właściwie sam.
To tak w skrócie.
A jako, że za dni parę**** będzie premiera ostatniej części Hobbita, niemal grzechem byłoby nie wspomnieć o postaciach, które właśnie z tego filmu zostały wybrane przez fandom do miana cute. A jest ich dwie, a mianowicie krasnolud Kili, a także główny bohater, czyli Bilbo Baggins. I jak jeszcze jestem w stanie zrozumieć gorącą fascynację uroczością jedynego krasnoluda bez prawdziwej brody, tak tej, przypisywanej hobbitowi z Bag End troszkę nie pojmuję. Jest ona ewidentnie dopisana i dopowiedziana sobie przez fandom, ponieważ sam Bilbo nie daje właściwie praktycznie żadnych przesłanek o tym, że jest uroczy. Przynajmniej ja tak tego nie odbieram. Już prędzej powiedziałabym, że jest on swojski, ponieważ ogólnie taki był pierwotny zamysł tej postaci. Ale robienie z Bilba ciepłej kluchy, nie będącej podjąć praktycznie żadnej własnej decyzji bez spojrzenia na Thorina, to już dla mnie lekka przesada. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że nie jestem yaoistką. Albo po prostu jestem już na takie rzeczy za stara.
Taki cute hobbit.
Oczywiście jest jeszcze całe mnóstwo innych postaci, które przez fanów są uznawane za cute niemal do bólu zębów. Jednak opisanie ich wszystkich zajęłoby tyle czasu, że nigdy ta notka nie doczekałaby się zakończenia. Zwłaszcza, że ile osób w fandomie tyle opinii o tym kto i dlaczego w danym momencie jest lub nie jest uroczy. Dlatego w tym miejscu się zatrzymam.
A może pominęłam kogoś istotnego, którego "czynnik cute" jest tak wysoki, że nie sposób o nim nie wspomnieć? Jeśli tak - dajcie znać, drodzy Czytelnicy. Bardzo chętnie poznam więcej takich postaci.
Do następnego razu ;)
________________________
* Celowo uparcie używam słowa angielskiego.
** Nie wiem jak smakuje dziecko, nie mam takich doświadczeń. Hannibalu, podziel się wiedzą z klasą!
** Nie wiem jak smakuje dziecko, nie mam takich doświadczeń. Hannibalu, podziel się wiedzą z klasą!
*** Ja tylko powtarzam to, co zasłyszałam w inernetach. Wcale nie wychodzi ze mnie właśnie dziki fangirl.
**** Będę tak sobie powtarzać i nikt nie ma prawa budzić mnie z tego błogiego, iluzorycznego snu!
**** Będę tak sobie powtarzać i nikt nie ma prawa budzić mnie z tego błogiego, iluzorycznego snu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz