Hej ;)
Czy wszystko co h'Amerykańskie jest lepsze? Czy h'Amerykanie mają patent na tworzenie najlepszych, najbardziej kasowych, najpopularniejszych i generalnie zawsze naj- produkcji? Doświadczenie pokazuje, że niekoniecznie. Niestety sami h'Amerykanie nie są chyba jeszcze tego do końca świadomi, bo wciąż usiłują udowodnić całemu światu (a może po prostu samym sobie), że tylko u nich można wyprodukować coś dobrego. A jak ma się to do dzisiejszej notki? Ano tak, że obejrzałam pierwszy odcinek Gracepoint.
h'Amerykanie mają to do siebie, że lubią robić remake takich filmów/seriali, które są albo bardzo stare i nikt już o nich nie pamięta, albo pochodzą z kraju, gdzie nie mówi się po angielsku, więc trzeba zrobić wersję, którą zrozumieją cywilizowani ludzie, albo produkcji wybitnie złych, o których lepiej zapomnieć i udawać, że Tobey Maguire nigdy nie grał w Spider-Manie. Więc kręcenie Gracepoint nie ma z tej perspektywy większego sensu, bo a)Broadchurch - czyli serial oryginalny - powstał w tamtym roku, b)jest serialem brytyjskim, więc mówią w nim po angielsku i c)sam w sobie jest dobry i nie trzeba go już w żaden sposób ulepszać.
To jest obsada Broadchurch...
Niestety twórcy Gracepoint uznali, że jednak remake jest im niezbędnie do szczęścia potrzebny. Nie mam pojęcia po co i w jakim celu, ponieważ serial jest właściwie klonem swojego oryginału. Ujęcia wyglądają tak samo, te same momenty są pokazane w slow motion i tylko Tennant wygląda gorzej niż poprzednio, a reszta aktorów gra tak, jakby ktoś ich do tego zmuszał.
... a to Gracepoint. Znajdźcie pięć różnic.
Co do obsady też mam kilka zastrzeżeń. Najgorzej chyba wypadł Michael Pena, grający Marka Solano. Jego gra aktorska jest, krótko mówiąc, tragiczna. Aktor cały czas wygląda jakby zastanawiał się co on właściwie tam robi i jakby nie bardzo wiedział czego się od niego wymaga. Najbardziej zirytował mnie chyba w momencie, gdy jego bohater dowiaduje się, że jego syn nie żyje, ponieważ Michael wygląda jakby właśnie zjadł niedzielny obiad i zastanawiał się co zjeść na deser.
Widzicie ten wypisany na twarzy ojca dramat na drugim kadrze? Ja też nie.
Z kolei podejrzewam, że David Tennant w akcie patriotyzmu postanowił cicho bojkotować Gracepoint, bo w każdej scenie wygląda jakby miał już serdecznie dość i gra tak, jakby już mu się nie chciało. Może to kwestia tego, że granie drugi rok pod rząd tego samego jest dla niego zbyt męczące lub irytujące. Nawet wygląda gorzej - nie wiem czy to tylko przez wpadającą mu cały czas do oczy grzywkę czy może czegoś zupełnie innego - w każdym razie, nie jest dobrze.
I mniej więcej z taką miną chodzi przez cały czas.
Oczywiście może te wszystkie moje negatywne* odczucia są spowodowane przez to, że widziałam już oryginał. Może właśnie dlatego odcinek znudził mnie i zirytował. Może gdybym nie znała Broadchurch, Gracepoint byłby o wiele lepszy. Albo może powinnam po prostu odczekać kilka lat, jak powinni to zrobić producenci? Tyle pytań, żadnej konkretnej odpowiedzi... W każdym razie uważam, że oryginał brytyjski jest lepszy. Kropka.
Do następnego razu ;)
__________________
* I bardzo subiektywne, o czym należy pamiętać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz