poniedziałek, 27 października 2014

Porozmawiajmy o dzieciach

Hej ;)

Dawno nie popełniłam wpisu sprowokowanego przez odcinek Doctora Who. Nie wiem czym jest to powód do radości czy może smutku. W każdym razie dziś zamierzam to nadrobić, albowiem ostatni epizod wywołał u mnie kilka przemyśleń, którymi (a jakże!) zamierzam się podzielić z szerszą publicznością.

Jak pewnie większość ludzi wie, Doctor Who jest właściwie serialem teoretycznie skierowanym w głównej mierze do dzieci. Co jednak interesujące nie każdy Doctor jest samych dzieci wielbicielem. Oczywiście zależy to od Regeneracji i od jej charakteru, lecz odczucia Doctora w tej materii wahają się od radosnej fascynacji do pewnego rodzaju zirytowania pałętającą się pod nogami dzieciarnią. Czasami bywa tak zaaferowany trwającą akuratnie "przygodą", że niemalże zapomina o stojącym przy nim dziecku.

Prawdopodobnie, gdyby nie Clara, Dwunasty nigdy nie pomyślałby, że wypada zapytać dziecka o imię.

Z drugiej jednak strony, Jedenasty z dziećmi nie miał właściwie najmniejszego problemu. Każde z nich było dla niego czymś nowym, czekającym jedynie na odkrycie i niesamowicie ciekawym. Co więcej, można było odnieść wrażenie, że czasami woli przebywać właśnie z dzieckiem niż z jego rodzicami, a bywało wręcz, że świetnie bawił się, zastępując nieogarniających nieco rzeczywistości rodziców. Jakby na to nie patrzeć, pierwszą osobą, z którą Jedenasty rozmawiał po regeneracji była mała, przestraszona dziewczynka. Jak bardzo potem wpłynęło to na jego osobowość nie jestem w stanie stwierdzić, jednak trzeba przyznać, że całe to Wcielenie miało w sobie bardzo dużo z dziecka.

Co właściwie nikogo nie dziwi.

Za to Dwunasty ma z dziećmi ogromny problem, bo - wydaje się - ich obecność tylko go irytuje. Z drugiej strony tę Regenerację chyba wszystko nieco wkurza, od własnej niewiedzy po stojących obok niego ludzi w ogóle. Nie wiem czy wynika to tylko z samego wyglądu grającego go Petera Capaldiego, czy może taki był zamysł twórców, niemniej jednak wiecznie naburmuszony Doctor stara się mieć z dziećmi jak najmniej wspólnego. Nie przeszkadza mu to oczywiście przechowywać w TARDIS całego stada uczniów Clary, ale mam wrażenie, że wpuszcza je tam tylko i wyłącznie po to by nie być samotnym. Gdyby miał wybór, zabrałby Clarę kogoś dorosłego.

Bo jak wiadomo - dzieci to w sumie same problemy.

Jednakże sprawa wygląda zupełnie inaczej, gdy to dziecko potrzebuje ratunku. Wtedy bez względu na Wcielenie, dziecko dla Doctora staje się kimś niesamowicie interesującym, będącym w centrum uwagi, a jego problemy są wtedy najważniejsze. I nie jest ważne, że ratowany człowiek ma lat dziesięć lub mniej. Potrzebuje ratunku, więc Doctor chętnie staje się bohaterem gotowym ten ratunek dostarczyć. Później jednak robi dziecku ładnie pa-pa i wraca do swoich poprzednich zachowań, bo przygoda już się skończyła i teraz pewnie gdzieś zupełnie indziej czeka następna.

Uratowałem małego człowieka! Yay!

Zastanawiające jest też to jak ogólnie w programie dla dzieci jest mało... samych dzieci. Nie wiem czy powinno się to liczyć na plus czy raczej na minus, jednak Doctor raczej podróżuje i spotyka głównie osoby dorosłe. Jeszcze nie spotkałam się wprawdzie ze stwierdzeniem, że Doctor Who byłby lepszy gdyby "dziecięcy współczynnik" byłby wyższy*, jednak sam ten fakt jest interesujący. Z drugiej strony wydaje mi się, że samym twórcom byłoby nieco trudno ogarnąć więcej dziecięcych aktorów, ponieważ praca z dziećmi (a zwłaszcza w show-biznesie) nigdy nie jest łatwa.


Wprawdzie nie do końca pasuje to do wpisu, ale nie mogłam się powstrzymać. (komiks stąd)

Przyznam się, że gdy planowałam ten wpis, wyobrażałam go sobie inaczej. No cóż. Najwyraźniej tak właśnie miał wyglądać. W każdym razie martwi mnie nieco to, do jakich dziwnych przemyśleń prowokuje mnie właściwie każdy odcinek Doctora Who. Aczkolwiek może nie powinno.

Do następnego razu ;)

P.S.
Okazuje się, że mój typ przegrał i Doctora Strange'a zagra jednak Benedict Cumberbatch. Czyli na kolejnego Sherlocka przyjdzie mi jeszcze dłuuuuugo poczekać. No nic, gratulacje panie Cumberbatch i do zobaczenia kiedyś w kinie.

_______________________________

* Sama też uważam, że tyle dzieci ile jest to ilość odpowiednia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz