Hej ;)
Poczyniłam ostatnio pewną obserwację. Albo może nie "ostatnio" tylko dopiero niedawno do mnie dotarło to, co zauważyłam już jakiś czas temu. Doszłam do wniosku, że w dzisiejszych czasach widz reaguje na nie te sceny co powinien. O co mi chodzi? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Przyznaję, znaczna część produkcji, które oglądam są w jakiś sposób brutalne, pojawia się w nich element przemocy. Jednak nie to jest istotą mojego wpisu. Chodzi mi dzisiaj o to, że przez te wszechobecne bijatyki, sceny walk i podobne, niezwykle "ekspresywne" wyrażanie uczuć zatraciłam jako widz jakąś naturalną wrażliwość i teraz szokują mnie nie do końca te rzeczy, które powinny.
Rzucanie Winchesterami stało się w "Supernatural" czymś w rodzaju sportu.
Bo zastanówcie się, drodzy Czytelnicy - jaką najgorszą, najokropniejszą scenę widzieliście ostatnio? Czy było to uderzenie kogoś? Nie? Hm... To może widok jak ktoś traci kończynę? Też nie? Jej... No to może... Ktoś zginął? Och, uroniliście łzę nad bohaterem, ale nie było to takie okropne? Wobec tego nie mam już pomysłu. A teraz przeprowadźmy małe ćwiczenie umysłowe: człowiek stojący obok Was na przystanku nagle pada u Waszych stóp z przestrzeloną głową. I co? To już inna sytuacja?
A tu z kolei scena niespotykana w tym uniwersum, bo brakuje jednej istotnej zabawki.
Do czego jednak zmierza ten wypełniony pytaniami wpis? Do tego, że filmy/seriale przyzwyczaiły nas do tego, że obicie komuś "mordy" jest czymś zupełnie normalnym. I co z tego, że przecież to są aktorzy. Jasne, że nawet jak spadnie z czteropiętrowego budynku to pewnie za chwilę się podniesie, otrzepie ładnie skrojone ubranko i pobiegnie kręcić kolejną scenę. Chodzi mi również o to, że ostatnio doszło do dziwnego przesunięcia na skali tego, co przeciętny widz uznaje za szokujące lub okropne. Ja przykładowo uważam, że najgorsza scena jaka może się zdarzyć to scena wyrywania komuś paznokci. Nie dekapitacja. Nie rozczłonkowanie. Wyrywanie paznokci*.
Biedny Sherlock, aż się chłopina sam musi dopraszać.
Nie będę oczywiście przeprowadzać tutaj jakiejś rozbudowanej analizy zjawiska. Ani się na tym nie znam, ani nie czuję się na siłach do podejmowania takiego wyzwania. Po prostu dziś zauważam kwestię i może kiedyś do niej wrócę. A może nie. To zależy jaka będzie wola bogów internetów.
Do następnego razu ;)
P.S.
Dzisiejszy wpis sponsoruje Fargo.
________________________________
* Serio, nie ma nic gorszego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz